poniedziałek, 1 maja 2017

50 FACTS ABOUT ME

   Zdaję sobie sprawę, iż ten tag nie jest odkrywczy czy oryginalny, jednak wiem też, że jeżeli ktoś zainteresuje się moim blogiem, będzie chciał wiedzieć odrobinę o osobie, która go prowadzi. Dlatego też stwierdziłam, że wypisanie kilku randomowych faktów na mój temat nie będzie złym pomysłem. Oczywiście, jako iż blog planuję prowadzić pół-anonimowo, nie będę ujawniać szczegółów z mojego życia, a jedynie spróbuję opisać swoją osobowość, charakter.
   Dobra, bez zbędnego przedłużania - zaczynajmy.

1. Nazywam się Aleksandra.
2. Jednak wiele osób nazywa mnie Ola, Sandra, Sana.
3. Urodziłam się 26.09.2000 roku
4. Moimi największymi pasjami są: muzyka, koreańska moda uliczna oraz kultura, oraz wizaż.
5. W przyszłości chciałabym ukończyć filologię koreańską oraz szkołę wizażu.
6. Przez 6 lat chodziłam do prywatnej szkoły muzycznej.
7. Umiem grać na skrzypcach i fortepianie.
8. Śpiewam w chórze.
9. Jednak jestem zbyt nieśmiała, by wystąpić kiedykolwiek solo.
10. Jestem wegetarianką.
11. Moimi ulubionymi zespołami są BTS oraz BLACKPINK <3 Każda z piosenek tych zespołów zajmuje w moim sercu specjalne miejsce.
12. Moim biasem z BTS jest Kim Taehyung (V).
13. Łatwo mnie wyprowadzić z równowagi.
14. Jednak kiedy to się stanie, jestem najspokojniejszą osobą na świecie. Nigdy nie podnoszę głosu.
15. Znajduję się w miejscu pomiędzy asertywnością, a uległością. Różnie to bywa.
16. Mam wysokie poczucie moralności.
17. Należę do typu introwertyka.
18. Mam trudność w nawiązywaniu znajomości.
19. Jednak kiedy już się z kimś zaprzyjaźnię, ta osoba staje się dla mnie członkiem rodziny.
20. Uwielbiam czytać książki.
21. Moją ulubioną pisarką jest Colleen Hoover. Totalnie oryginalnie.
22. Przez 4 lata byłam zagorzałym otaku hehe
23. Tak więc mam pokaźną kolekcję mang na swojej półce, które teraz tylko obrastają kurzem.
24. Od zawsze ciągnęło mnie w stronę Azji.
25. Uważam, że najpiękniejsze na świecie są wschody i zachody słońca.
26.Książka, na której najbardziej płakałam, to 'Przeznaczeni' Holly Bourne. Jednak o tej książce powstanie oddzielny post ;)
27. Od 14 lat przyjaźnię się z moją obecną najlepszą przyjaciółką.
28. Co więcej, nasze mamy również są najlepszymi przyjaciółkami.
29. Moimi ulubionymi filmami są: 'Śniadanie u Tiffany'ego', 'Przeminęło z wiatrem' oraz 'La la land'.
30. Jestem baaaaaaaaaaaaaaaaardzo leniwa (niestety).
31. Moimi ulubionymi kolorami są: czarny, biały, szary, różowy, fioletowy.
32. Estetyka jest dla mnie bardzo ważna.
33. Mam młodszego o trzy lata brata.
34. Moimi ulubionymi dramami są: 'Descendants of the sun', 'W - two worlds', 'Strong woman Do Bong Soon' oraz 'Kill me, Heal me'.
35. Moim ideałem piękna jest Kim Jennie z BLACKPINK. jeju, jak ja bym chciała tak wyglądać.
36. Nigdy nie oceniam ludzi po wyglądzie czy sytuacji materialnej.
37. Nigdy nie miałam w ustach żadnej używki.
38. Łatwo się wzruszam.
39. Mam w sobie dużo empatii.
40. Jestem tolerancyjna. Nie mam uprzedzeń względem orientacji, rasy, wyznania etc.
41. Łatwo się zniechęcam i bywam niezdecydowana.
42. Moją bajką dzieciństwa jest 'Kubuś Puchatek'.
43. Mam pewne kompleksy ,jednak nie powiem jakie, bo od razu zauważycie lol.
44. Jestem zupełnym przeciwieństwem ONCE (fanów TWICE).
45. Piosenką, którą słucham kilka lat i jeszcze mi się nie znudziła, jest 'Hallelujah" Leonarda Cohena.
46. Mam 168 cm wzrostu.
47. Ważę 50 kg.
48. Nie potrafię zasnąć bez mojej przytulanki. (mam dwie)
49. Najważniejsza jest dla mnie rodzina.
50. Za oknem właśnie pada deszcz.

niedziela, 23 kwietnia 2017

COMEBACK

   No cześć! Jest tu kto? Mnie nie było już jakiś czas. Jeżeli ktoś czekał, to przepraszam. Ten rok był dla mnie trochę trudny, więc nie miałam zupełnie weny ani ochoty na pisanie. Tym razem, postaram się być wytrzymała i wrzucać coś w miarę regularnie.
   Jak wiecie, zaczęłam chodzić do liceum. Szczerze, to minęło już 8 miesięcy, ale wciąż jest to dla mnie coś nowego. Jeżeli przeczytaliście poprzednie posty, możecie się domyślić, że mam drobne problemy z przystosowaniem się do nowego otocznia. Zawieranie przyjaźni jest czymś, co wymaga czasu. Na szczęście klasę mam naprawdę świetną. Wszyscy jesteśmy do siebie pozytywnie nastawieni. Nie zmienia to jednak faktu, że z moimi relacjami średnio. Ale na szczęście, jako, że jestem introwertykiem, zupełnie mi to nie przeszkadza.
   Wracając do liceum, nie uwierzycie. Jestem w klasie biologiczno - chemicznej. No wiem, profil totalnie pasuje do moich życiowych planów. Jednak powodem, dla którego męczę się z tymi przedmiotami jest fakt, że boję się, iż coś mi się odmieni, a będąc szczerą, w tej klasie będę mieć większe możliwości w razie zmiany decyzji. Ponad to, definitywnie wolę się uczyć biologii i chemii niżeli WOSu i historii (żaden z wymienionych przedmiotów nie przyda mi się na maturze, tak więc..).
   Wiem, że ta notka może być nudniejsza i krótsza od pozostałych, ale pomyślałam, iż po tak długiej przerwie, powinnam napisać co się wydarzyło i tak dalej. Obiecuję, że ten post jest jednorazowy. Nie ma on na celu wniesieniu nic do Waszego życia. Jest to po prostu teaser mojego comeback'u hehe.
 
Mam szczerą nadzieję, że ktoś się tu jednak zatrzyma na dłużej.

czwartek, 10 marca 2016

I AM ONLY HUMAN

   Czasami możemy udawać, że wszystko będzie dobrze, że problemy miną i nikt ich nie zauważy. Czasami nawet się to udaje. Jednak istnieją rzeczy, których nie potrafimy się pozbyć, nie możemy od nich uciec. Powracają do nas pełne nienawiści i ze zdwojoną mocą.
   Kojarzycie to uczucie? Kiedy bez skutku chcecie się od czegoś uwolnić? Jestem pewna, że każdy z nas zna to uczucie i że nikt nie chce do niego powracać. Rozumiem to, szczerze.

 Rok temu pokłóciłam się z mamą. Poszło o błahostkę, ale powiedziałam jej coś, czego nigdy nie powinna usłyszeć żadna matka od swojej córki. Posunęłam się za daleko. Kiedy usłyszała to 'wyznanie' nie odezwała się do mnie słowem. Wiedziałam, że złamałam jej serce.
   Nie potrafiłam spojrzeć jej w oczy. Źle się czułam w obecności własnej matki, bo przytłaczało mnie poczucie winy. Nie potrafiłam jej przeprosić nie dlatego, że nie uznawałam swojego błędu a dlatego, że się najzwyczajniej bałam. Bałam się usłyszeć, co miała mi do powiedzenia.
 

   Mimo, że po pewnym czasie się pogodziłyśmy, wiedziałam, że mama nigdy mi tego nie zapomni. Wiedziałam o tym aż za dobrze. Przy każdej kłótni mi o tym przypominała. I wiem, że miała do tego prawo. Za bardzo ją skrzywdziłam i nigdy sobie tego nie wybaczę.

  Jednak wiem, że jestem tylko człowiekiem i w swoim krótkim życiu popełnię jeszcze niejeden błąd. Muszę nauczyć się, że moja natura właśnie taka jest i że nic tego nie zmieni. Życie na tym polega. Na popełnianiu masy błędów, na myleniu się po to, by nigdy więcej się nie pomylić.

Chciałabym, by każda osoba, która przeczyta ten post - teraz lub kiedyś - była świadoma swojej niedoskonałości i potrafiła ją zaakceptować. Nie ma ideałów. I bardzo dobrze :)




wtorek, 16 lutego 2016

EMOJI VS EMOTIONS

 


 Żyjemy w XXI wieku. Świat istnieje ok. 4,5 miliarda lat, człowiek od 4 milionów, a pierwsze religie powstały 30 000 lat temu. Internet funkcjonuje od niespełna 60 lat. Innymi słowy, jest  młodszy od mojego dziadka, a zmienił więcej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.
   Roczniki "2000+" od dzieciństwa miały dostęp do tzw. sieci bezprzewodowej. A przynajmniej ja miałam. Wtedy było to jeszcze prowizoryczne, a dzieci wciąż bawiły się na placach zabaw lub trzepakach. Obecnie jednak coraz modniejsze stało się 'wychowywanie z internetem'. Niby same plusy, bo szybsza edukacja, więcej szarych komórek itd. Jednak mimo tych wszystkich jawnych zalet wifi pojawia się jedna mała wada.
   Ludzie zaczęli przedstawiać swoje uczucia za pomocą emoji. Wszystko świetnie fajnie. Wysyłamy urocze buźki w wiadomościach i cieszymy się, gdy ktoś wyśle je nam. To całkowicie normalne. Problem pojawia się, gdy ZAMIENIAMY emocje na emoji. Zanim pojawią się hejty - może przesadzam, ale uwierzcie mi, wcale nie aż tak bardzo.
   Znam osobę, która nie potrafi określić swoich emocji, nie umie ich opisać. Co prawda jest to jeszcze dziecko, ale prawda kole w oczy. Bez emotikonek ten chłopiec nie potrafiłby powiedzieć, jak się czuje, czy jest szczęśliwy? A może smutny...?
   Wszystko dlatego, że od najmłodszych lat był wychowywany nie przez rodziców, a przez internet.



Innym przykładem może być postać jednej z moich koleżanek ( nazwijmy ją Anna ). Poznała chłopaka - przez internet. Utrzymywali kontakt - tylko i wyłącznie przez internet. Zakochali się, a  ich związek był niesamowicie romantyczny - ale tylko przez internet. W końcu ich ścieżki się rozeszły, a oni zostali przyjaciółmi - przez internet.
   Idealny związek, nie mam racji? A najśmieszniejsze było to że chodzili do jednej szkoły i w życiu nie rozmawiali tak w cztery oczy. Dla mnie osobiście jest to po prostu smutne.

   Czy we współczesnym świecie nie możemy być trochę prawdziwsi? Czy nasze małe światy nie mogą wykraczać trochę dalej niż poza sieć wifi? Mam nadzieję, że z czasem ludzie się trochę ogarną i zaczną żyć własnym życiem.
 

czwartek, 11 lutego 2016

BFF, CZYLI PRZYJAŹŃ NA DOBRE I NA ZŁE...?

   Dawno, dawno temu ( czyli jakieś 16 lat temu ) na świecie pojawiła się mała Sandra - wiecznie naburmuszone dziecko. Nigdy nie umiała znaleźć koleżanek na placu zabaw, dlatego w dzieciństwie zazwyczaj bawiła się sama. Do momentu spotkania Aleks ( zdecydowałam, że moją BFF lepiej nazwać jakimś imieniem zamiast 'Panią X' ), która była tak samo naburmuszona jak nasza Sana. Z tego powodu obie dziewczynki zaczęły trzymać się razem...
  Jak się okazało, ich mieszkania znajdowały się naprzeciwko siebie. Jako, że nie miały innych znajomych, często się nawzajem odwiedzały. W ten sposób wkrótce zostały najlepszymi przyjaciółkami.
   Poszły razem do przedszkola, szkoły podstawowej, gimnazjum... Planują także pójść do tego samego liceum. Nawet po 13 latach ich przyjaźń ciągle trwa.
   Jednak jakiś czas temu Sandra zaczęła się zastanawiać... Co, jeśli ich drogi się rozejdą? W przyszłości przecież pójdą na studia...różne. Jedna wyjedzie, druga zostanie, znajdą się nowi znajomi, starzy odejdą w zapomnienie.
   Czy tak ma to wszystko wyglądać? Więc po co było te 13 lat? By potem zapomnieć? Nie chcę by nasza przyjaźń się skończyła. Nie wyobrażam sobie życia bez przyjaciółki, mojej deski ratunkowej w każdej sytuacji.

  "Teraz jesteś dla mnie tylko małym chłopcem, podobnym do stu tysięcy małych chłopców. Nie potrzebuję ciebie. I ty mnie nie potrzebujesz. Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeżeli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla ciebie jedyny na świecie." 

Nie muszę chyba przedstawiać tytułu lektury z której pochodzi ten cytat. "Mały Książę" to prawdziwa magia tego świata zawarta w kilku stronicowej książce.  Lis natomiast jest czarodziejską różdżką. Nie znam ani jednej osoby, która nie uśmiechnęłaby się na dźwięk słów powyższego cytatu. Wszyscy przecież, choć raz, zostali oswojeni. Ja zostałam.
   Mam nadzieję, że przyszłość mnie nie zawiedzie i nasze  'oswojenie' przetrwa najtrudniejsze czasy.


   




 

wtorek, 9 lutego 2016

THE DUFF, CZYLI TROCHĘ O MNIE


 ,,Być, albo nie być..." Zasadniczo to wcale nie jest pytanie. Ale kto by się tam nad tym zastanawiał. Pomyślmy nad czymś trochę istotniejszym, czyli jak te słowa odnoszą się do Nas?
   Ja nie wpadłam na nic odkrywczego. Jestem postacią bierną, lub czynną. Mam wybór.
   To też jest w sumie zastanawiające: mieć wybór... W szkole jak i w życiu nie zawsze go mamy. Zależy to od wielu różnych czynników, takich jak wygląd, charakter, przekonania, przeznaczenie...
   Moim przeznaczeniem było stanie w cieniu. Do dziś w nim stoję. W cieniu swojej najlepszej przyjaciółki. Nie zrozumcie mnie źle, ja nie narzekam. Jedynie stwierdzam fakty. Tak naprawdę to mi to nawet nie przeszkadza... Nie wiem, dlaczego przestało mi zależeć na tym, by rzucać własny cień. Bezpieczeństwo? Przyzwyczajenie? Może. Naprawdę nie mam pojęcia. Tak wyszło.
   Od przedszkola byłam tą gorszą. No wiecie, ta brzydsza, cichsza, ta, która była Ciamajdą podczas zabawy w Smerfy. Ale nigdy mi to nie przeszkadzało. Za plecami przyjaciółki czułam się bezpiecznie... Oczywiście, zawsze jej zazdrościłam twarzy, znajomych, popularności...
Nigdy tego jednak nie powiedziałam.
  Dopiero w gimnazjum zaczęło mi to trochę doskwierać. Fakt, że nikt nie znał mojego imienia, że byłam 'tą od Pani X'. Jednak nigdy nie miałam odwagi, by zawalczyć o własny blask. Tak więc, zaczęłam pisać pamiętnik i nim się spostrzegłam, zaczęłam być małą Bridget Jones. Niby fajnie, bo pod koniec wyszła za prawnika, ale ja mówię o samych początkach. O braku poczucia własnej wartości.
   Wszystko się zmieniło wraz z filmem ,,The DUFF". Niby głupia komedia romantyczna, ale sytuacja zaczęła dla mnie zupełnie inaczej wyglądać. Pokochałam Biancę. Tym samym pokochałam siebie. Zaakceptowałam fakt, że jestem DUFF-em swojej najlepszej przyjaciółki. No cóż, taki los. Wiem, że nie potrafiłabym odnaleźć się w świecie dominacji i dlatego nie tylko zaakceptowałam swoją pozycję, ale również zaczęłam ją doceniać. W końcu na świecie potrzebne też są i takie osoby, co nie?
   Tak więc, droga Osobo. Kimkolwiek jesteś, jesteś wyjątkowa. Nie ważne co robisz, jaki masz status związku czy ilość znajomych na fb. Zaakceptuj sama siebie, a wszystko wyda Ci się piękniejsze i zupełnie inne niż przedtem. A jeżeli nie potrafisz pokochać swoich wad, spróbuj coś zmienić, choćby kolor włosów. Bo wiesz, wszyscy mamy wybór. ;)


niedziela, 7 lutego 2016

NOWY BLOG, NOWA JA

   Myśleliście kiedyś o pisaniu pamiętnika? No wiecie, wyzywasz wszystko i wszystkich z nadzieją, że poczujesz się dzięki temu lepiej. Ja też - niezależnie od tego jaka jest Wasza odpowiedź. Chodzi o to, że zawsze czułam potrzebę wypowiedzenia się. Jednak nigdy nie miałam odwagi, by to zrobić. Bałam się reakcji ludzi na moje zdanie, na moje przemyślenia. Zwłaszcza, kiedy były one sprzeczne z ogółem.
   Przez całę życie powtarzano mi, bym była sobą mimo wszystkiego i mimo wszystkich. Nawet jeśli będzie to trudne. Nigdy nie umiałam zastosować się do tych słów. Oj, wiecie jak to jest. Gdy nauczyciel głosi własne prawdy, trudno jest Ci wstać i głośno powiedzieć, że się z tym nie zgadzasz. Czysta hierarchia społeczna. Musisz się podporządkować.
   Dzisiaj jednak postanowiłam dać sobie szansę  i zaryzykować. Tak o to powstał ten blog. Chcę się dzielić swoimi przemyśleniami, swoim własnym zdaniem. Jeśli coś mnie wyjątkowo zdenerwuje lub ucieszy, możecie spodziewać się notki. Nie bierzcie jednak tutaj wszystkiego w 100% serio. Przecież nie o to chodzi. Blogi są po to, by dzielić się zdobytym doświadczeniem (nawet te modowe). Tak więc, moi drodzy, mam nadzieję, że się polubimy i nie umrę w internetach po miesiącu.